Okutama, wąwóz Hatonosu Keikoku

Zaparkowali na skrawku polany, na skraju lasu. Nie było potrzeby włączania alarmu, bo i tak nikt się tu zbyt często nie zapuszczał. Wyszedł z samochodu i odetchnął pełna piersią. Tak, tu z pewnością było o wiele czyściej i... no ogólnie mu się podobało no...
Poczekał, aż Eti wyjdzie z samochodu. Przeciągnął się leniwie wystawiając twarz do słońca. Było słychać potok... był gdzieś za pagórkiem, za laskiem, po schodach w dół...

Wysiadła z samochodu, rozglądając się dookoła. Wpuściła świeże powietrze do swoich płuc, prężąc się dumnie przed chłopakiem. Chytry uśmiech nie schodził z jej twarzy.- Spokojnie, narazie...- podkreśliła to słowa- ci nie zamierzam uciekać.

Uśmiechnął się do dziewczyny i wziął ją pod rękę.
- Bardzo mnie to cieszy - wyszczerzył się do Et i pocałował czule w usta. Bez pośpiechu, zbędnego nacisku, siły...
Powoli ruszył w stronę kamiennych schodków idąc spacerkiem. W końcu byli tu odpocząć od miejskiej dziczy, hałasu i wariactwa.
- Teraz obejrzysz Tokio od trochę innej strony.

Ścisnęła jego dłoń i powoli schodziła po schodach. Oj. Poślizgnęła się, ciągnąc chłopaka także na dół.- O nie.... - jęknęła, dotykając swojego kolana, po czym spojrzała na Rukiego.- Żyjesz?- nachyliła się nad nim zmieszana.

Łaskawe zrządzenie losu sprawiło, że tylko odrobinę sobie dupkę obił.
- Chyba tak. Nie licząc siniaka na bagażniku. - uśmiechnął się blado. - A tobie? Bo ty masz tą swoją kontuzję...
Podniósł się i otrzepał z tyłu spodnie. Podał rękę Eti by pomóc wstać.
- Ostrożnie.

Boshe, lepiej mnie nie trzymaj, bo znowu polecisz, a nie chcemy chyba abyś był cały w siniakach.- zaśmiała się i wstała.- Gdzie mnie ciągniesz?

- O mnie się nie martw - przy takim układzie obydwaj zostaną hospitalizowani. Wziął Etinette na ręce. - My idziemy w dół słonko.
Jak powiedział tak zrobił. Po chwili skończyły się kręte, śliskie kamienne schodki i wyrósł przed nimi język jasnego, chłodnego potoku. - Proszę bardzo! Jesteśmy na miejscu.

Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła mocniej, patrzą niechętnie na wodę.
- Chyba nie chcesz mnie tam wykąpać?!- spojrzała na niego zdziwiona, po czym zachichotała.- No, a teraz mnie grzecznie postaw.

Spełnił prośbę Eti.
- Tylko uważaj na kamienie skarbie... Bo inaczej sama sie wykąpiesz. - zaśmiał się i przysiadł na nagrzanym głazie. Taa... ciepło kamienia rozgrzało mu te siniaki i ból troszkę zelżał.

// Jaki LOL. xD

Usiadła niedaleko na innym i dotknęła wody dłonią. wolałaby lepiej nie kąpać się w tym.
-I co będziemy tak siedzieć jak dwa debile, udając stare małżeństwo, tak?- zachichotała, przymykając oczy.

- Tak, och... kochanie... dysk mi wyleciał. Znowu! - udał staruszka i zaśmiał się. - Chyba musisz mnie wymasować. - rzucił z szatańskim błyskiem w oku.

Wybij sobie to z głowy.- stuknęła się w czoło i wytknęła mu język. Żadnego masowania.- Żadne takie.- wystawiła twarz do słońca, uśmiechając się od ucha do ucha.

Nadąsał się i wydął wargi jak oburzony 5-latek pozbawiony deseru.
- No wiesz... - rzucił oburzonym teatralnie tonem. Zdjął buty i zamoczył stopy w zimnym strumieniu. Brrr LODOWATYM! Westchnął i odchylił głowę. - Ale woda fajna jak sie tak posiedzi do kostek... - przyznał w końcu. Tak, bardzo go to orzeźwiało. I przechodziły go takie przyjemne dreszcze...

Spojrzała na jego wyczyn z kwaśną miną.
- Ale z ciebie kozak...- zachichotała i opluskała go wodą. Sama zwiała obok na polanę.- Dalej, dalej, trochę kondycję trzeba poprawić dziadkowi.- dodała z uśmiechem na twarzy.

Zerwał się na równe nogi i pognał - boso! - za Et, by 'wymierzyć jej karę' za ochlapanie go.
- Skarbie... to moja ulubiona koszulka. - zażartował i rzucił się na dziewczynę, zwalając ją na trawę, żeby nie zrobić niepotrzebnie krzywdy. - I co teraz?

I trzask. Eti leżała na ziemi. Spojrzała na niego nieśmiałym wzrokiem. Nie wiedziała co ma powiedzieć, trochę dziwnie się poczuła.
- Eeee...- jąkała się i zarumieniła niezwykle.

- Spokojnie... nic cie nie zrobię. - cmoknął ją w szyję i polizał jak wampir. - Jeśli nie będziesz się ruszać - dodał złowrogo, śmiejąc się szelmowsko. Dotknął wargami jej obojczyków, a jego nozdrza uderzył zapach jej skóry.

Wzdrygnęła się,czując niecne pocałunki na jej szyi, potem na obojczykach.
- Co ty kombinujesz? Planujesz doprowadzić mnie do szaleństwa?- spytała, unosząc jego twarz na poziomie swojej, przylegając bliżej do niego.- Wymęczysz mnie... Padnę i nie powstanę...- zachichotała, dotykając jego torsu pod mokrą koszulką.

- Twarde i płaskie nie? - zaśmiał się. Miał na myśli oczywiście swój tors. - Nie to co twoje zaopatrzenie... - zamruczał, dotykając ostrożnie jej piersi przez materiał, by się nie kusić zbytnio. - Ja? Ja nic nie kombinuję... tak po prostu profilaktycznie, żebyś nie mówiła, że cię zaniedbuję.

A powiedziałam tak?- uniosła brwi zdziwiona, przygryzając dolną wargę i musnęła delikatnie jego wargi.- Moje zaopatrzenie jest ściśle strzeżone....Trzeba mieć do niego klucz... I przechytrzyć ochroniarzy..- zaśmiała się, zarzucając mu ręce na szyję.- Za to twoje..Uoffff...- spojrzała w dół, chichocząc.

Uniósł brwi i poczerniał, chichocząc. Oczy mu się niebezpiecznie zaświeciły.
- Hym? Co moje...? - ścisnął udami jej biodra. - Zdaję się, że nie zrozumiałem... - zamruczał. Jak on uwielbiał się droczyć z dziewczynami!

Oj. Eti zjechała dłońmi po jego plecach, zatrzymując się przed częścią" poniżej pasa. Zaczęła w tamtym miejscu paznokciem łaskotać go, schodząc coraz niżej. Znowu wróciła w stronę szyi.- Twoje to.- wytknęła mu język i spróbowała się wydostać z jego objęć.

- Mój ogonek? - zaśmiał się ochryple. Kiedy zaczęła się wiercić wypuścił ją z objęć. No przecież nie będzie jej gwałcił nie? - Gorąco jest, wracam stópkami do strumyczka.
Jak powiedział tak zrobił, po chwili moczył kostki w lodowatej wodzie. Jęknął. To było jak pieszczota... Czy jemu czasem coś się nie zaczęło wiercić w gaciach? Nie miał odwagi sprawdzić. Skrzywił się sam do siebie.

Obraził się? No cóż, trudno. Jeśli nawet, to ma pecha. Dzisiaj na koniec przytulania. Poprawiła ubranie i podeszła do niego od tyłu, całując w policzek.
- Pójdę już.- uścisnęła go mocno.- Muszę.

- Z buta? O nie... przez las nie pozwolę! Jak idziemy to razem. I tak sam tu nie będę siedzieć. - Podniósł się. Wciągnął buty i wziął za rękę Eti prowadząc w stronę samochodu (jeśli jeszcze tam stoi XD).

// xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Nie ma, ukradli. xD
Uśmiechnęła się przelotnie i poczłapała za nim, ciągnięta za rękę.